Spotkaliśmy się we czwartek, dwudziestego ósmego lutego w
miejscu już standardowym - Przejściu Garncarskim 2. Przyszliśmy kwadrans przed
planowanym rozpoczęciem spotkania, ponieważ spodziewaliśmy się (i prognozy się
sprawdziły), że w tym dniu zainteresowanych spotkaniem będzie szczególnie
wielu.
Spotkanie dotyczyło premiery książki "Śpij Aniele mój/Bez
kolacji" autorstwa Lecha Janerki, zredagowanej przez jego przyjaciela, z
którym od lat współpracuje w muzycznej branży - Filipa Zawadę. Bohaterami
spotkania miało być dwóch artystów - muzyków, poetów. Paweł Jarodzki,
dziennikarz prowadzący spotkanie, przekazał nam wiadomość o tym, że Filip
Zawada, rozchorował się i nie będzie z nam towarzyszył tego wieczoru.
Okazało się, że Lech Janerka jest bardzo skromnym człowiekiem z
pesymistycznym nastawieniem do życia i nie przepada za mówieniem o swojej
twórczości.
Mimo tego dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy. Pytania
zadawane przez Pawła Jarodzkiego oraz gości dotyczyły pisania tekstów, rozwoju
kariery muzyka, codzienności artysty dziś oraz w komunistycznej Polsce. Pan
Janerka przyznał się do tego, że nie jest swoim fanem i nie lubi większości
swoich utworów, chociaż nie chciałby ich zmieniać. Zaskakujące było przyznanie,
muzyka, do tego, że "pisanie większości najpopularniejszych tekstów zajęło
pięć minut". Lech Janerka nie nazywa siebie tekściarzem, pisarzem czy
poetą. Nazywa siebie "samo-organizującą się formą chaosu".
Publiczność również miała wiele pytań, między innymi o inspiracje, występy oraz znajomość z Filipem Zawadą.
Publiczność również miała wiele pytań, między innymi o inspiracje, występy oraz znajomość z Filipem Zawadą.
Kończąc spotkanie artysta przyznał, że nie jest nieszczęśliwym
człowiekiem i wciąż walczy - w codziennej wojnie.
K.C
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz