niedziela, 30 grudnia 2012

Nakręceni przez Dorę

Kadr z filmu.
  
   W październiku, na jednym ze spotkań „Szkoły z Poezją”, usłyszeliśmy o projekcie „Nakręć wiersz”. Od początku byliśmy gotowi podjąć się tego zadania i bardzo szybko zebrała się grupa osób chętnych do udziału tym przedsięwzięciu.   
   Już pierwszego dnia pojawiły się trudności. Trzy razy musieliśmy rezerwować wiersz, ponieważ ciągle nas ktoś wyprzedzał, ale nie zniechęcaliśmy się. Zapał towarzyszył nam od pierwszego spotkania. Zapoznaliśmy się z wierszem „Dora. Październik” Andrzeja Niewiadomskiego. Dzieło okazało się trudne, mieliśmy milion pomysłów, jednak ciężko było je połączyć w spójną całość. Przez długi czas urządzaliśmy burze mózgów, miejskie wędrówki, zakradaliśmy się do miejsc, do których normalnie byśmy nie zajrzeli i nagrywaliśmy... nagrywaliśmy, nagrywaliśmy. Wiersz cały czas nam towarzyszył, tkwił w głowach i powoli kiełkował. I tak oto doszliśmy do końca działań, przeżyliśmy wiele ciekawych chwil, związanych z projektem i na pewno staliśmy się bardziej wrażliwi na piękno poezji.    
   Efekty naszej pracy będzie można zobaczyć dopiero po zakończeniu konkursu...

                                                                                                                                               I.Ł

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Recenzja tomiku Katarzyny Fetlińskiej


   ,,Przede wszystkim sztuka wizualna próbuje przemawiać przez podmiot za pomocą słowa.’’ Przytoczona wypowiedź Katarzyny Fetlińskiej idealnie charakteryzuje jej debiutancki tomik poezji – „Glossolalia”. Zmienia w nim zwyczajne słowa w ruchome obrazy. Nie ma dla Niej przeszkód. Ożywia to, co martwe, jednocześnie nadając słowom całkowicie inne znaczenie. Między innymi dzięki temu Jej wiersze mają równe, żywe tempo.

   Podchodzi do wszystkiego z dystansem. Lubi gry. Uważa, że pozornie nie traktują rzeczywistości poważnie, lecz dzięki nim może zdystansować się do rzeczywistości, próbując ją oswoić. W swych utworach stara się mówić w imieniu ogółu, zagłuszając podmiotowe ‘’ja’’. Aby dobrze zrozumieć autorkę, trzeba zagłębić się w lekturę jej wierszy. Choć zamknięte w przepiękną formę, dla zwykłego czytelnika mogą być zwyczajną ‘’sztuką dla sztuki’’. Niezrozumiałą, bezsensowną, napisaną dla podniesienia samooceny autorki i chęcią pochwalenia się znajomością języków obcych. Między innymi dlatego, aby wystrzec się takich opinii, Katarzyna Fetlińska, tytuły swoich wierszy zaczerpnęła z dzieł, które Ją zainspirowały. Obok nich pojawia się rok, w którym napisała utwór. Już w nazwie tomiku autorka podkreśliła wizualność, cechującą jej twórczość. Podwojone „s” jest cieplejsze, symetryczne, a jednocześnie bardziej syczy jak wąż, którego można dostrzec na okładce.

   Cały tomik przepełniony jest metaforyką, grą, matematyczną analizą. Aż trudno uwierzyć, że tak znakomita pisarka zaczynała od wierszy o nieszczęśliwej miłości…

J.C i M.Ż

sobota, 22 grudnia 2012

Fotorelacja ze spotkania z Katarzyną Fetlińską





Fotograf: Adrianna Steć
Autor rysunku: Bianka Kopejkin
Spotkanie w LO VIII z Katarzyną Fetlińską


,,Sylwetki i Cienie"



We thrive for disasters…


  Grudzień 2012 roku to z pewnością nieprzypadkowa data wydania tomiku poezji ,,Sylwetki i Cienie” Andrzeja Sosnowskiego. Autor poruszył w tej książce nośną i aktualną tematykę, zbliżającej się według kalendarza Majów Apokalipsy, a ze swych katastroficznych wizji utworzył niezwykle piękną, niemal baśniową scenerię, która silnie pobudza emocje i wyobraźnię.

  Podążając ścieżką dynamicznej ekspresji barwnych, finezyjnych opisów czytelnik dociera do miejsca, w którym ogłusza go huk wybuchających wulkanów, a jego oczy razi potężny błysk kosmicznych eksplozji. Spoglądając w niebo wśród tych ,,wstęg rozbłysków” i ,,pióropuszy ognia” dobitnie uświadamia sobie własną bezradność wobec ogromu wszechświata, budzi się w nim respekt dla rządzących całym uniwersum praw i kształtujących je tajemniczych zjawisk. I choć pociąga go ich enigmatyczny urok, to w swym lęku i poczuciu niepewności woli uciec i się ukryć. Tylko gdzie?

  Najlepiej pod osłonę nocy, gdy nie widać sylwetek i cieni. Bowiem ten kamuflaż daje nadzieję
na chwilę wytchnienia od pędu współczesności, od chaosu świata. Niestety, okazuje się, że nawet
kurtyna ciemności nie odseparuje czytelnika od tego natrętnego zgiełku. Zatem nie ma możliwości,
by go uniknąć. Podobnie jak końca znanego nam świata, który prawdopodobnie niebawem
nadejdzie…

  Właśnie te silne odczucia, które budzi w czytelniku zgłębianie się w stworzony przez Sosnowskiego świat, zasługują na szczególną uwagę. Jednak chciałabym również wspomnieć o kolejnym, ogromnym atucie wierszy tego tomu, mianowicie przedstawieniu globalnej katastrofy w sposób budzący nie tyle grozę, co zauroczenie i fascynację. Z jego powodu przepiękny obraz owych ,,wstęg i rozbłysków,    pióropuszy ognia, szkarłatnych chmur i mgieł szafirowych” niewątpliwie na długo utkwi w mojej pamięci.

Urszula Drwęcka

piątek, 21 grudnia 2012

Port literacki po godzinach


  Poezja jak „trujące cukierki”?



   Biuro literackie organizuje różne imprezy poza konkursem „Szkoła z poezją”. Jedną z nich jest „Port literacki po godzinach”, na którym miałam okazję się znaleźć w sobotę, 15 grudnia. Spotkanie rozpoczęło się parę minut po osiemnastej słowem wstępnym, bowiem miało nietypową formułę. Tym razem mogliśmy wysłuchać dwudziestu młodych twórców, którzy dostali się na XVIII edycję „Połowu”, a także być świadkami wywiadu z debiutantami poprzednich edycji- w części pierwszej spotkania oraz przysłuchiwać się wywiadowi z Marcinem Sendeckim w części drugiej.
   Na początku młodzi twórcy czytali swoje utwory, przez co mieli okazję się zaprezentować,
aby jury mogło wybrać ośmioro spośród tych, którzy będą mieli okazję wydać swoje wiersze w
almanachu XVIII edycji „Połowu”, a później także, być może, w swoim debiutanckim tomie poezji. W
tej części spotkania wystąpili m.in. Oliwia Betcher, Maciej Papierski, Monika Prędkowska, Maciej Kulis
i Szymon Słomczyński.
  W następnej części spotkania słuchaliśmy wywiadów z młodymi debiutantami, którzy
wydali już swoje pierwsze tomiki poezji: laureatem XIV edycji „Połowu” Filipem Wyszyńskim oraz
laureatką XV edycji „Połowu” Katarzyną Fetlińską. Najpierw swoje wiersze przeczytał nam pan
Filip. Po krótkiej rozmowie dowiedzieliśmy się też, że miał on problemy z wydaniem swojego
tomu „Skaleczenie chłopca”, jego redakcja trwała aż dwa lata i przez ten czas bardzo zmienił się jego
styl pisania, przez co wiersze te są zupełnie inne niż w almanachu. Ciekawostką jest też to, że młody
poeta był pianistą, co jak sądzi, wpłynęło na rytmiczność i melodyjność jego wierszy. Następnie
mogliśmy usłyszeć wspaniale przeczytane wiersze pani Kasi, która wydała debiutancki tom bardzo
szybko, w czym pomogła jej nietypowa interpretacja głosowa wierszy. Autorka wyjaśniła nam, że
pisze, by dać głos ludziom z dzieł sztuki, tj. obrazów, filmów.
    Po dziesięciominutowej przerwie spotkaliśmy się ponownie na dalszej części spotkania-
wywiadzie z panem Marcinem Sendeckim, autorem, którego książka „Błam” ukazała się w Biurze
Literackim 20 lat po debiutanckim tomie „Z wysokości”. Usłyszeliśmy kilka wierszy, które przeczytał
sam autor m.in. „Odę do Biblioteki Narodowej” oraz „Na wiersze zebrane Krzysztofa Jaworskiego”.
   Mogliśmy się dowiedzieć, że utwory w najnowszym tomie „Błam”, są zbiorem utworów z
poprzednich tomików pana Sendeckiego, które są krótkie, esencjonalne i bogate w uczucia. Zawierają
one także dużo cytatów innych twórców, które podobały się autorowi i odegrały ogromną role zwłaszcza w poezji lat 60-tych. Pan Sendecki przyznał, że jego wiersze to historyjki, które są ze sobą w jakiś sposób połączone, mimo że się zmieniają, a autor z czasem przechodzi z pisania płynnych zdań, łączących się ze sobą, do smakowania słów i ich brzmienia.

                                                                                                                                                                                                    K.B

środa, 19 grudnia 2012

Spotkanie w zimowy poranek



Fotograf: Adrianna Steć
  Czarne włosy, długa grzywka, rzucająca niewielki cień na ładną twarz z dużymi, ciekawymi oczami i czerwonymi od mocnej szminki, ustami. Taka właśnie osoba wchodzi do naszej czytelni. Nikt by się nie spodziewał, że ta, na pierwszy rzut oka młodziutka dziewczyna, mająca mroczny styl ubierania się, okaże się wspaniałą, mądrą i wrażliwą poetką. Katarzyna Fetlińska przybyła do naszego liceum 14 grudnia, aby zaprezentować swój tomik poezji pt. „Glossolalia”, którego tytuł mówi o darze posługiwania się językami niezrozumiałymi dla innych.

Szybko się u nas klimatyzuje i prosi o to, aby mówić sobie na ty. Rozpoczyna spotkanie od przeczytania nam swojego wiersza „In Absentia 2000”. W utworze autorka, jak sama podkreśla, starała się oddać głos osobie, o której jest wiersz. W tym przypadku mówi on o kobiecie, przebywającej w szpitalu psychiatrycznym, mającej problem z oddzieleniem dwóch światów, realnego i wyimaginowanego. Jej rozdwojenie jaźni jest spowodowane chorobą zwaną schizofrenią.
   Nikt nie spodziewał się, że sposób przeczytania tego wiersza zrobi na nas tak ogromne wrażenie. Po skończeniu deklamacji, autorka otrzymuje gromkie brawa. Nie na co dzień spotyka się poetę, który czyta swoje dzieła z taką pasją i zaangażowaniem. Kasia podkreśla, że chciała, aby żeby wiersz czytany po cichu i  na głos mógł wywierać różne odczucia i emocje.

Fotograf: Adrianna Steć
 

W dalszej części spotkania poetka opowiada nam, że swoją przygodę z pisaniem rozpoczęła w wieku szesnastu lat. Na początku były wiersze o miłości, o uczuciu, które jej wtedy towarzyszyło. Teraz swoje inspiracje czerpie z zagranicznych oraz polskich poetów, np. Mikołaja Sępa Szarzyńskiego oraz z muzyki metalowej, która jest bliska jej sercu.

Na pytanie czy boi się opinii innych, odpowiada, że boi się chamstwa ze strony drugiego człowieka, konfrontacji z osobami, które chcą oceniać, a tak naprawdę nie wiedzą o czym mówią.


Moim zdaniem Katarzyna Fetlińska jest przykładem, na to, że pomimo młodego wieku można odnosić sukcesy. Wspaniała poetka, o której pewnie nie raz jeszcze usłyszymy.
M.W.

piątek, 7 grudnia 2012

Relacja z Pogotowia-literackiego z A. Sosnowskim



      „Chodźmy na pola”


   We Wrocławiu, choć do kalendarzowej zimy jeszcze kilka tygodni, już widać jej wszystkie symptomy,
śnieg po kolana, buty brudne od błota i niestety – ludzie umierający wśród tłumu. Przechodząc
Przejściem Świdnickim zauważyłem leżącego na schodach mężczyznę, ot jeden z wielu bezdomnych
żebraków, którzy w zimne dni zgubnie rozgrzewają się alkoholem. Przeraziłem się, nie tym, że
muszę ratować człowieka – bo wiem jak to robić, ale obojętnością ogromu ludzi, którzy niczym
cienie przechodzili obok. Koniec końców przyjechał radiowóz, by zabrać tego człowieka na Izbę
Wytrzeźwień, a ja spóźniony przyszedłem do ciepłej i jasnej sali Biura Literackiego. Był 6 grudzień
godzina 18, czyli Pogotowie Literackie, tym razem z Andrzejem Sosnowskim, poetą, tłumaczem,
redaktorem. Miało się jednak wrażenie, że spotkanie nie jest właściwie z nim, lecz z kimś innym…

  „Chodźmy na pola, zanocujmy w wioskach” jest to cytat z „Pieśni nad Pieśniami” czyli według
Sosnowskiego najpiękniejszej pieśni o miłości. Uważa, że przełamanie tego wersu jest genialne, „chodźmy na pola” jest czymś zwyczajnym, ale „zanocujmy w wioskach” daje nadzieję na przygodę, na jakieś niezwykłe przeżycia. Podobnie jak mickiewiczowski cytat „Śniła się zima, ja biegłem w szeregu”.

   Jednak nie o wersach i ich łamaniu dane było nam rozmawiać, lecz o trzecim, najwybitniejszym, zdaniem gościa, autorze wszechczasów, a mianowicie o Jeanie Arturze Rimbaud. Wskazuje już na to pierwszy wiersz i jego tytuł „REM”. Od razu widać w nim wiele znaczeń, jak chociażby do fazy snu R.E.M. kiedy to pojawiają się marzenia senne.

   W tym momencie zauważyłem podobieństwo Rimbaud'a z bezdomnym, którego uratowałem przed zamarznięciem, obaj byli zagubieni. Rimbaud w czasie swego krótkiego życia popadł w alkoholizm, stał się włóczęgą, by na chwilę, przed śmiercią, odnaleźć siebie gdzieś, na terenie dzisiejszej Etiopii. Tułaczka Rimbauda została podkreślona, Sosnowski wspomniał o powtarzającym się w twórczości tego poety dążeniu do Zanzibaru, nigdy tam nie dotarł.

   Przez całe spotkanie przewijał się też, w formie żartu, motyw papierosów, na tyle często, że
Sosnowski wyjawił nam ulubioną markę papierosów, koniec końców nie udało się nikomu zapalić,
ponieważ z uwagi na czujniki dymu skończyło by się to potopem. W miarę trwania spotkania autor
coraz częściej wspominał o swojej potrzebie, jak gdyby chciał się wyrwać.

   Ponieważ nieubłagalnie zbliżał się 21 grudzień, a dodatkowo w tomiku pojawiają się ilustracje z Kodeksu Drezdeńskiego, zapytano Sosnowskiego o to, czy wierzy w koniec świata, który ma nastąpić tego dnia. Odpowiedział, że bardzo liczy na koniec świata, ale nie stanie się to za jego życia.

    Chwilę poświęcono też muzyce, która to stanowi istotną część nowego tomiku, sam tytuł bowiem pochodzi z piosenki Davida Bowiego „It’s no game” („Silhouettes and shadows watch the revolution”). A sam poeta zapytany o ostatnią piosenkę na Titanicu wybrał „Ashes to ashes” tego samego wykonawcy.
    Poeta mówił również o angielskich słowach, „disaster” oznacza „nieszczęście”, ale po rozbiciu go otrzymujemy dis-nie aster-gwiezdny, czyli oznacza to coś co nie jest „po myśli” gwiazd, „piękne słowo” – skomentował Sosnkowski. Podobnie jest z „butterfly” – „motyl”. Po rozbiciu uzyskujemy butter - masło, fly - latać. Pozornie to bez sensu, lecz gdy dotyka się delikatnych skrzydeł motyla… to tak jak by dotykało się masła...

Marcin Śledziński

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Sylwetka K. Fetlińskiej



Autor: Bianka Kopejkin
Imię: Katarzyna

Nazwisko: Fetlińska

Urodzona: 1991r.

Wykształcenie: Studentka filologii angielskiej na Uniwersytecie Warszawskim.

Katarzyna Fetlińska swoje zamiłowanie do poezji odkryła gdy miała 16 lat. Zaczęła pisać wiersze i jej twórczość została doceniona. W 2011 roku została laureatką projektu Biura Literackiego „Połów. Poetyckie debiuty”. Wydała swoje wiersze w czasopismach "Rita Baum", "Pogranicza" i „ Neurokultura". Jej największym sukcesem było opublikowanie własnego tomiku "Glossolalia" (2012).

                                                                                                                                                     



M.Ż

niedziela, 2 grudnia 2012

Pasja...

 
    Rysowanie, od kiedy pamiętam, było elementarną częścią mojego życia. Przychodziło naturalnie, z łatwością, kreska po kresce rysowałam każdy obraz, jaki wyobraźnia podsuwała mi przed oczy. Wkrótce, wraz z każdym dniem dorastania, powoli poznawałam świat i innych twórców. Zauważyłam, że moje rysunki nie są idealne - a jak każdy dążyłam do perfekcji. Dlatego też pewnego rodzaju rywalizacja stała się częścią świata sztuki. Poznawałam nowe techniki, obserwowałam innych artystów, znosiłam krytykę, poprawiałam błędy i zaczęłam, od czasu do czasu, zbierać pochwały w świecie, w którym każdy dzień to wyzwanie, a każde wyzwanie to eksplozja emocji. Największą rewolucję moja kariera artysty przeżywa w liceum. To tu zmienia się mentalność młodych ludzi, wraz z poznawaniem siebie, kształtuje się  światopogląd.  I o ile w pierwszym roku nie ujawniałam się ze swoją pasją, tak w obecnym aktywnie biorę udział w różnych konkursach.
   Niedawno ogłoszono nowy: "Komiks wierszem" organizowany przez Port Literacki. Najważniejsza zasada została opisana w nazwie konkursu - trzeba stworzyć komiks na podstawie wiersza.
   Sprawy zaczęły się komplikować na poziomie technicznym, gdzie problemy sprawiała rezerwacja wiersza oraz ograniczenia w postaci dozwolonej ilości plansz. Jednak organizatorka, pani Kamila Pawluś, okazała się bardzo życzliwa i mimo wielu komplikacji oraz problematycznych maili, które do niej pisałam, zawsze wyciągała pomocną dłoń. W końcu otrzymałam wiersz Andrzeja Sosnowskiego "I nic dziś już nie". Samodzielna interpretacja pozostawiała w mojej głowie wiele wątpliwości i nie dawała żadnego pomysłu na graficzne wykonanie. Jednak dzięki pomocy pani Izabelli Kubickiej - mojej nauczycielki języka polskiego, sprawa stała się przejrzysta jak kropla łzy. Tym razem niespodziewanie moja Muza przybrała postać polonistki, dzięki której komiks sam naszkicował się w mojej wyobraźni. Po dłuższej rozmowie okazało się również, że obie miałyśmy podobny sposób rozumienia wiersza.
Z powodu również ograniczonej liczby czasu na realizację komiksu straciłam przeszło czterdzieści trzy godziny na wykonanie - od szkicu aż po efekt końcowy. Cztery wstępne szkice, dwadzieścia zmarnowanych kartek, ciągnąca się w nieskończoność praca z komputerem. Nieprzespana noc i ciężki weekend były tego warte - nigdy nie zapomnę miny pani Pawluś, kiedy przyniosłam gotowe plansze do Biura Literackiego. "Tak szybko?" usłyszałam od niej, przypomniawszy sobie niekończącą się noc i połamane ołówki.
Fotograf: Adrianna Steć
       Każdy proces twórczy uwalnia wachlarz emocji, które kolejno przenikają artystę z każdą mijającą godziną. Efekt końcowy zawsze jest tego wart. Finał konkursu rozstrzygnie się dopiero w kwietniu przyszłego roku, ale niezależnie od tego czy przejdę do kolejnego etapu, czy wygram, czy nie - nigdy nie będę żałować zdobytego doświadczenia, tych wszystkich emocji oraz możliwości zostawienia po sobie śladu.


Bianka Kopejkin