Walentynki jak Poezja
Dzień świętego
Walentego, po rynku spacerują zakochane pary, kwiaciarze przekonują do kupna
róży dla miłości. Powoli zapada zmrok, a ja pewna, że się spóźnię biegnę w
stronę Przejścia Garncarskiego. Docieram do biura literackiego, w progu czeka
na mnie zniesmaczony moim poczuciem czasu kolega. Siadając na miejscu staram
się przepraszającym uśmiechem zręcznie wyjść z całej sytuacji. Na szczęście
kolega nie złościł się długo, a spotkanie zaczęło się 10 minut po moim
przybyciu.
Na rzutniku widzę
wiersz „Na wydobycie pancernika „Gneisenau””. Do sali wchodzi młody mężczyzna
razem ze starszym panem. Tego pierwszego powitałam z uśmiechem ponieważ od razu
skojarzył mi się z młodym Werterem. Ubrany w kanarkowe spodnie, oficerki, białą
koszulę, kamizelkę ze złotymi łańcuszkami przewieszonymi między guzikami,
marynarką i pomarańczową muszką w żółte grochy wyglądał bardzo ekscentrycznie,
a zarazem dystyngowanie.
I rzeczywiści, choć
nie ocenia się książki po okładce, Pan Jacek Dehnel jest bardzo silną,
wyjątkową i charyzmatyczną osobowością. Jest to zdecydowanie rodzaj człowieka
którego się uwielbia lub nienawidzi. Gość nie miał żadnych oporów do wyrażania
swoich poglądów i, można rzec, czasami kontrowersyjnych opinii a propos
Jarosława Iwaszkiewicza i wierszy poety.
W pierwszej części
spotkania goście przybliżyli życiorys Iwaszkiewicza oraz omówili wiersz „Na
wydobycie…” w zupełnie odmienny sposób niż jak robimy to w szkole. W sposób
zabawny i i ironiczny, bez głębokich analiz podmiotu lirycznego. Pan Jacek
opowiadała o zapożyczonej z klasycyzmu koncepcji wiersza, który poeta próbował
przekształcić na wiersz socrealistyczny. Słuchałam z uwagą, bo całe szczęście,
Jacek Dehnel nie starał się na siłę
brzmieć mądrze wplątując w swoje wypowiedzi niezrozumiałe słowa lub
przyrównując wiersz do utworów nieznanych nam poetów. Widać za to było, że
zależy mu na tym, aby wszystko było przejrzyste i zrozumiałe. W czasie
omawiania utworów okazało się również, że Pan Dehnel ma świetne poczucie humoru
i niesamowity dystans.
Od czasu do czasu, w
rozprawę pana Jacka z wierszem, wtrącał się nasz drugi gość Andrzej Zawada. Pan
profesor od czasu do czasu wplatał anegdotki dotyczące życia poety, jego dzieł
oraz swojego życia.
W kolejnej części
spotkania Dehnel odczytywał wiersze z tomiku „Wielkie, pobrudzone, zachwycone
zwierzę”. Po każdym wierszu dopowiadał
coś od siebie a propos kompozycji i tematyki. Pan Jacek zaczął przed czytaniem
każdego z wiersza mówić, że odczytuje wiersz Szymborskiej lub Gałczyńskiego
pokazując w ten sposób jak w różnych stylach potrafił tworzyć Iwaszkiewicz.
Pod koniec spotkania
goście oczekiwali na pytania ze strony publiczności, żadnych jednak nie było
bowiem tak wygadany człowiek jak Jacek Dehnel wyczerpał temat do końca i
żadnych wątpliwości u odbiorców nie pozostawił. Gość wykorzystał jednak ten
czas do przeczytania jeszcze kilku wierszy oraz poprosił profesora Zawadę o
wybraniu z tomiku i zaprezentowaniu kilku utworów, które jemu zapadły w pamięć.
Całe spotkanie było
przeprowadzone w niezwykle sympatycznej, przyjaznej i kameralnej atmosferze.
Goście byli zrelaksowani i zabawni. Walentynki w towarzystwie takich mężczyzn
to czysta poezja!
M.K